Planszówki, gry planszowe…

Polskie określenie na wszelkiego rodzaju „gry bez prądu” jest dość niefortunne. Sugeruje bowiem, że dotyczy wyłącznie gier, do których potrzebna jest plansza. Tymczasem, szeroko pojęte planszówki to zdecydowanie coś więcej i wbrew swojej nazwie, nie zawsze do gry potrzebna jest jakakolwiek plansza. By dobrze się bawić czasem wystarczy tylko talia kart.

O typach i kategoriach gier dowiesz się więcej w świetnych artykułach Konrada.

Rodzaje gier planszowych jakie możesz napotkać podczas swojej wędrówki, czyli krótki przewodnik cz.2.

oraz

Rodzaje gier planszowych jakie możesz napotkać podczas swojej wędrówki, czyli krótki przewodnik cz.3

Karty na stół

Zagrywaliście się kiedyś w makao? Albo tysiąca? Lubicie szybkie rozgrywki, które potrafią wciągnąć na wiele godzin? Jeśli tak to powinniście spróbować serii gier karcianych autorstwa Wolfganga Kramera, potocznie nazywanej przez fanów byczkami.

 

6.bierze! czyli bycza gra nie dla osłów

Gra ma już swoje lata, bo powstała na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku (czy w ty też czujecie się staro używając tego sformułowania?). Już w 1994 r. dostała nagrodę Deutscher Spiele Preis, a dwa lata później została uznana przez MENSę za najlepsza grę umysłową roku. Brzmi poważnie, prawda? Ale nie bójcie się, jej zasady są naprawdę proste.

Ale o co wogóle chodzi?

Gracze otrzymują na rękę po 10 kart, które muszą zagrać do jednego z czterech rzędów. Karty wybiera się w tym samym momencie. Następnie – również w tym samym momencie – wszyscy je odkrywają.

Karty do odpowiednich rzędów są dokładane od najmniejszej do największej i dokłada się je rosnąco, przy zachowaniu zasady najmniejszej różnicy.

Przykład: jeżeli chcemy dołożyć kartę o numerze 89, a na stole, jako ostatnie leżą karty 79 i 84, to oczywiście dokładamy ją do tej drugiej. Ten, kto położy szóstą kartę – jak wskazuje nazwa gry – musi wziąć pozostałe pięć i otrzymuje punkty karne. Dołożona przez gracza szósta karta staje się kartą początkową rzędu.

Jak się łatwo domyślić, celem gry jest zebranie jak najmniejszej ilości punktów karnych.

Każda karta jest warta minus jeden punkt za każdą głowę byka znajdującą się na niej. Przy czym są karty, na których byczków jest 5, a nawet 7. Tych kart zdecydowanie należy unikać. Zwycięzcą zostaje osoba, która na końcu gry ma najmniejszą ilość byczych głów. My najczęściej zapisujemy punkty w notesie i gramy do momentu, w którym któryś z graczy przekroczy 100 punktów karnych, ale można też ustalić, że np. gra się określoną liczbę rund.

Byczą grę poznałam już dobrych kilka lat temu i na stałe weszła do listy tych gier, które cyklicznie wracaja na nasz stół.

Jej ogromną zaletą (poza niewielkim rozmiarem, co jest dość oczywiste dla karcianki) jest niski próg wejścia. Mimo, że gra została doceniona przez Stowarzyszenie MENSA, jej zasady można wytłumaczyć w dosłownie pięć minut.

Nowi gracze (nawet tacy, którzy wcześniej niewiele mieli wspólnego z grami planszowymi) już w pierwszej rozgrywce czują się komfortowo, a co za tym idzie odczuwają przyjemność grania. Dość szybko przychodzi też kombinowanie.

Po drugie, gra jest niezależna językowo i kulturowo. Nie jeden raz pozwoliła nam przełamać lody w mieszanym towarzystwie.

Ostatnia, aczkolwiek chyba najważniejsza kwestia to, to że gra zdecydowanie należy do tych, które wciągają i nigdy nie kończy się na jednej partii. To, że karty zagrywa się jednocześnie sprawia, że nie wszystko można przewidzieć. Każda rozgrywka budzi spore emocje i chęć odegrania się.

 

 5.bierze!, czyli niedoceniona młodsza siostra

Ta wersja byczej gry powstała w 1998 r., ale do Polski trafiła stosunkowo niedawno. Gierka nie jest tak popularna jak jej pierwowzór i sama muszę przyznać, że skusiłam się na jej zakup dopiero w tym roku.

Jak grać?

Podstawowa zasada dokładania kart rosnąco, według najmniejszej różnicy, pozostaje taka sama. W tej wersji jednak nie zawsze unikamy brania kart, bo mamy „dobre” i „złe” byczki, czyli zielone, które dają nam punkty zwycięstwa (dodatnie) i czerwone, które dają punkty karne (ujemne). Ale po kolei.

Liczba kart na ręku oraz liczba kart na stole zależy od liczby graczy. Jest to szczegółowo i jasno wyjaśnione w instrukcji. 

Poza standardowymi kartami z byczkami, gracze dostają także dwie karty specjalne: +5 zielonych byczków i x2.

Karty na stole układa się w okręgu w kolejności rosnącej (karta najmniejsza i największa ze sobą sąsiadują).

W przeciwieństwie do 6. bierze! karty do rzędów (a właściwie kolumn) zagrywa się w osobnych turach.

Każdy w swoim ruchu dokłada od 1 do 3 kart. Mogą to być zarówno karty liczbowe jak i karty specjalne. Karty liczbowe dokładamy pionowo, na zewnątrz okręgu. Karty specjalne dokłada się do kolumny od góry (pod pierwszą kartę tworzącą ciąg) i nie liczą się one do limitu 5 kart w kolumnie. Do jednej kolumny nie można dołożyć dwóch takich samych kart specjalnych.

Jeżeli dołożona przez gracza karta liczbowa z byczkami jest piątą w kolumnie, gracz zbiera całość, łącznie z podłożonymi do niej kartami specjalnymi oraz łącznie z właśnie dołożoną kartą.

Nie tworzy się nowej kolumny. Gra toczy się do momentu, aż ze stołu zostaną zebrane wszystkie karty. Wówczas gracze przechodzą do liczenia byczych głów na zebranych kartach. Najpierw należy policzyć wszystkie zielone byczki (łącznie z tymi z karty specjalnej +5), a następnie od tej liczby odjąć czerwone byczki. Na koniec ten wynik należy pomnożyć x2 tyle razy ile kart specjalnych zebrał gracz. Wiadomo – przy wyniku ujemnym powiększa się stratę, przy wyniku dodatnim można nieźle nadrobić.

Gra mnie i mojego męża urzekła od pierwszego zagrania.

W zasadzie każdy komu została przez nas pokazana – jest nią oczarowany. Mimo że nie zdobyła tylu nagród co jej „starsza siostra” to moim zdaniem przebija ją o głowę (aczkolwiek w Internecie spotkałam się z odmienną opinią).

To co ją odróżnia od 6.bierze!, to zdecydowanie większy stopień „mózgożerności”. Po prostu jest mniej losowa.

Oczywiście nadal karty na ręku, jak i karty na stole są wynikiem tasowania i losowego rozdania. Oczywiście zawsze pozostali gracze mogą ci przeszkodzić i pomieszać szyki. Jednakże gracz może samemu zdecydować ile kart zagra, które zagra i przede wszystkim w jakiej kolejności je zagra. Poza tym nie zawsze unika się brania kart, wszak liczy się ogólny rozrachunek. Jednym słowem, w 5.bierze! można się już pokusić o pewnego rodzaju strategię czy taktykę. W tej grze zdecydowanie można i trzeba myśleć, ale jednocześnie nadal jest ona na tyle prosta, że śmiało nadaje się na grę towarzyską czy grę rodzinną.

 

X bierze! i 11.bierze! czy z byczków można wycisnąć coś więcej?

Zafascynowana 5.bierze! w krótkim czasie pokusiłam się na powiększenie naszej kolekcji o wydane w 2021 r. w Polsce X bierze!, które jest przeznaczone dla 2-4 graczy oraz 11.bierze!, w które można zagrać także w większym gronie, bo aż w 8 osób.

 

Czy X bierze! ma x-factor?

W X bierze! przed graczami, na środku stołu, leżą 3 karty początkowe rzędów, które determinują ile kart można umieścić w danym szeregu (3, 4 lub 5). Dodatkowo przed każdy graczem leży karta X, która jest kartą początkową indywidualnego rzędu gracza.

Na rękę gracze dostają po 8 kart. Przebieg rozgrywki jest zbliżony do 6.bierze!, gdyż karty zagrywane są w tym samym momencie. Czyli wybieranie i odkrywanie kart przez graczy odbywa się jednocześnie.

Karty dokłada się rzecz jasna zgodnie z wspólną zasadą dla całej serii, czyli rosnąco według najniższej różnicy. Jeśli zagrana karta ma niższą wartość niż wszystkie ostatnie karty w rzędach, należy wybrać dowolny szereg, zebrać znajdujące się w nim karty, a karta właśnie zagrana staje się pierwszą.

Jak się łatwo domyślić, jeśli w pierwszym rzędzie dołożona karta będzie trzecią, w drugim czwartą, a w trzecim piątą – gracz zbiera karty z odpowiedniego szeregu, a zagrana przez niego karta staje się pierwszą.  Tak, tak wiem – pewnie pomyślałeś, zasady niemal identyczne jak w 6.bierze! Rzeczywiście do tego momentu rozgrywka (poza mniejszą liczbą rzędów i poza zróżnicowaniem liczby kart w nich) mocno sięga do pierwowzoru.

Zabawa jednak zaczyna się po wzięciu kart.

Gdy gracz zbierze dany ciąg, z zebranych właśnie kart wybiera jedną, którą dokłada z prawej strony swojego indywidualnego rzędu X, a pozostałe trafiają na jego rękę. Gracz może je dalej normalnie zagrywać. Przy kolejnej takiej sytuacji, gracz wykonuje te same czynności. Ważne jest jednak to, by następna karta dołożona z prawej strony rzędu X była większa od tej już tam leżącej (czyli w tym przypadku również utrzymana jest zasada dokładania kart w kolejności rosnącej). Jeżeli wśród zebranych kart, nie ma żadnej, która byłaby wyższa od ostatniej karty w rzędzie X, gracz zbiera wszystkie karty z rzędu X, przekłada je na lewą stronę tworząc stos. Następnie do pustego już rzędu X dokłada wybraną kartę z tych, które przed chwilą zebrał z głównych torów na środku stołu.

Runda kończy się, kiedy na koniec tury, co najmniej jeden z graczy nie ma już kart na ręce.

Jak liczymć punkty w X bierze! ?

W tej grze, tak jak i w pierwowzorze, wszystkie bycze głowy dają punkty ujemne, niezależnie od koloru. Przy liczeniu punktów bierze się pod uwagę wszystkie karty, które zostały graczowi na ręku oraz wszystkie karty ze stosu X (stos po lewej stronie karty X). Nie są natomiast brane pod uwagę karty w rzędzie po prawej stronie karty X.

Brzmi skomplikowanie, prawda? Aczkolwiek aż tak skomplikowane nie jest. Po kilku rozgrywkach mam jednak odczucie, że coś tu nie gra, że coś przekombinowano… Gra mnie nie porwała i w mojej skromnej ocenie jest najsłabszą z całego zestawienia. W zestawieniu mamy bowiem jeszcze 11.bierze!

 

11.bierze! Stara mechanika w nowej odsłonie

Znowu podstawowa zasada dokładania kart rosnąco została zachowana, ale… ale po kolei.

Gracze dostają na rękę po 10 kart. Pozostałe karty tworzą na środku stołu stos kart zakrytych, tzw. stos dobierania. Wierzchnią kartę ze stosu dobierania należy odkryć i położyć obok, tworząc w ten sposób pierwszy odkryty stos. Obok głównego stosu – w zasięgu wszystkich graczy kładzie się także karty specjalne – z podobizną sympatycznego byczka.

Karty zagrywa się w osobnych turach dokładajac je na stosy kart odkrytych w kolejności rosnącej.

Ale uwaga! Różnica wartości karty zagranej i tej leżącej na wierzchu stosu nie może przekraczać 10. (stąd nazwa 11.bierze).

Karty mają wartość od 1 do 100, przy czym później można kontynuować stos kartami od wartości 1. Czyli np. jeżeli wierzchnia karta stosu ma wartość 97, to można na nią zagrać karty od 98 do 7.

Jeżeli gracz nie może zagrać żadnej karty na stos kart odkrytych (tzn. karty na ręku mają niższą wartość niż te na wierzchu stosów lub są od nich wyższe, ale różnica wynosi 11 lub więcej) musi zebrać stos, a następnie wziąć dwie pierwsze karty ze stosu kart zakrytych i utworzyć dwa nowe stosy. W ten sposób w trakcie rozgrywki liczba stosów będzie rosła. Za każdym razem w miejsce jednego zebranego stosu pojawią się dwa nowe.

Zebrane karty dokłada się do swojej ręki i ponownie można je zagrywać.

Gracz sam wybiera, który stos zbiera. Nie może jednak sprawdzać ile jest kart w danym stosie. W trakcie rozgrywki należy zatem uważnie obserwować stosy i starać się zapamiętywać, jakie karty są do nich dokładane.

Jeżeli w zebranym przez gracza stosie było więcej nić 3 karty, dostaje on kartę specjalną.  Byk, daje graczowi prawo zagrania więcej niż jednej karty na ten sam stos, pod warunkiem, że wszystkie spełniają warunek różnicy mniejszej niż 11 w stosunku do wierzchniej karty.

W sytuacji, w której gracz ma kilka kart byków, może zagrywać karty na tyle stosów ile posiada kart specjalnych.

Runda kończy się w momencie, w którym którykolwiek z graczy pozbędzie się wszystkich kart z ręki. Pozostali gracze zliczają bycze głowy z kart, które zostały im na ręku.

Po lekkim rozczarowaniu X bierze! – 11.bierze! przywróciło radość grania, bez poczucia ciężkości i przekombinowania.

Tej wersji zdecydowanie daleko do 5.bierze!, ale myślę, że śmiało może konkurować z nestorką rodu, czyli 6.bierze! Jest prosta i lekka. Przy zachowaniu spójności z pierwowzorem i naczelną zasadą całej serii, daje poczucie orzeźwiającej nowości.

 

Karcianki, karcianki… a może jednak planszówka?

Czy ja na wstępie wspominałam coś o planszówkach? Czy to miał być wpis o karciankach?

Może tak, może nie 😉

Gdybyście jednak mieli dość kart, albo gdybyście jednak byli planszoholikami sensu stricto i nie uznajecie gier, w których nie ma planszy, to w tej serii znajdzie się także coś dla Was.

 

6.bierze! Gra planszowa

Gra pojawiła się na naszym rynku w 2020 r. Jej wydanie, nie odbiło się jednak szerszym echem. A szkoda, bo w mojej ocenie jest bardzo fajną alternatywą dla wersji karcianych.

Na początek skrót zasad

6.bierze! Gra planszowa zawiera dwustronną planszę, która daje możliwość zagrania aż w cztery różne warianty. W wersji najbardziej podstawowej nie ma żadnych dodatkowych kart, a rozgrywka polega na dokładaniu płytek do odpowiednich rzędów na planszy.

Płytki mają wartość od 1 do 100 i mogą się na nich znajdować, jedna, dwie, trzy lub pięć byczych głów.

To czy płytka przyniesie punkty dodatnie czy ujemne zależy od pola, na którym zostanie zagrana.

Każdy gracz rozpoczyna grę z 12 płytkami, które chowa za zasłoną w wybranym przez siebie kolorze. Przed rozpoczęciem gry, na czterech pierwszych rzędach planszy układa się losowo dobrane żetony początkowe.

Przebieg gry jest dość podobny do pierwowzoru.

Gracze w tym samym czasie wybierają po jednej płytce, które następnie jednocześnie odkrywają. Żetony dokłada się od najmniejszej do największej do rzędów zgodnie z zasadami: kolejności rosnącej i najniższej różnicy. Jeżeli zagrana płytka ma niższą wartość niż wszystkie ostatnie płytki w aktywnych rzędach, należy ją dołożyć do rzędu z najwyższą wartością. W wersji podstawowej, są pola zwykłe i pola specjalne. Po położeniu płytki na polu zwykłym nic się nie dzieje. Natomist pola specjalne mogą dawać punkty ujemne lub dodatnie za zagraną właśnie płytkę. W wariancie podstawowym jest także rząd specjalny, który – gdy jest aktywny – pozwala graczom zagrywać po dwie płytki.

Kiedy zbieramy płytki?

Na obu stronach planszy rzędy kończą się polem specjalnym, które nakazują wziąć rząd. W wariancie podstawowym zbiera się wszystkie płytki – poza ostatnią właśnie zagraną. Gracz otrzymuje tyle punktów ujemnych, ile byczych głów widnieje na tych płytkach, co od razu zaznacza się na torze punktacji. Zebrane płytki odkłada się do pudełka, a ostatnia zagrana płytka rozpoczyna nowy aktywny rząd. W wariancie zaawansowanym niektóre rzędy kończą sie polem, które nakazuje dołożyć właśnie zebrane płytki do swojej własnej puli.

W grze 2 i 3 osobowej, po zagraniu pierwszych 12 płytek dopiera się kolejne 12. Gra się kończy dopiero w momencie, gdy gracze zagrają wszystkie 24 płytki. W grze 4, 5 i 6 osobowej gra kończy się po zagranie 12 płytek.

Opisany powyżej wariant podstawowy można zmodyfikować kartami szczęścia.

Wariant zaawansowany (druga strona planszy) zawiera nowe pola specjalne oraz przede wszystkim karty akcji, które potrafią nieźle namieszać.

Wariant najbardziej podstawowy to de facto przeniesiona na planszę 6.bierze! Mimo że lubię i cenie nestorkę rodu, to jednak grając w tę wersję miałam mocne odczucie „powtórki z rozrywki”. Ten wariant mnie nie porawł. Oczywiście jest to wersja najbardziej przystępna dla dzieci. Modyfikacja kart szczęścia jest fajna, aczkolwiek jedna z nich jest dość skomplikowana. Nasz 8-latek podołał rozgrywce, jednak nie wciągnął się, a dodatkowo miał problem z zastosowaniem tej drugiej karty szczęścia. Bez pomocy rodziców w liczeniu się nie obyło.

Natomiast wariant zaawansowany jest bardzo ciekawy. Fajne karty akcji, które przywracają graczowi poczucie kontroli nad grą i własnymi ruchami. Ten wariant jest jak powiew świeżości dla całej serii i myślę, że będziemy do niego wracać.

 

Bycza gra – dasz się wciągnąć?

Podsumowując – miało być kilka słów, a wyszło ładnych kilkaset zdań. Chciałam jednak rzetelnie opisać Wam każdą z gier  przemycając jednocześnie kilka swoich subiektywnych uwag i opinii. A musze się Wam przyznać, że bardzo dobrze mi się pisało, bo ja poprostu lubię całą serię (nawet mimo kilku krytycznych uwag).

Jak łatwo się domyślić, prym w moim sercu wiedzie 5.bierze! Z przyjemnością, nie tylko z uwagi na sentyment, wracam i będę wracać także do 6.bierze!

Wersja planszowa w wariancie zaawansowanym też zachęca do ponownej rozgrywki, podobnie jak 11.bierze! Nie wiem jednak czy dam jeszcze szansę X bierze. Może w większym gronie, bo do tej pory graliśmy tylko w  2 osoby.

A czy wy dacie szansę byczej grze nie dla osłów?

Pamiętajcie, że niniejszy wpis jest tylko i wyłącznie wyrazem mojej własnej oceny. Nie musicie się z nią zgadzać. Gorąco jednak zachęcam Was do wypróbowania każdego z tytułów z byczej serii i wyrobienia sobie swojej własnej oceny. Jestem ogromnie ciekawa Waszych opinii w tym temacie.

Paulina

więcej o autorce KLIK

 

 

 

Loading spinner